Strona główna » Atak na polskiego ambasadora w Petersburgu, kim byli napastnicy i jak zareagowała Polska?

Atak na polskiego ambasadora w Petersburgu, kim byli napastnicy i jak zareagowała Polska?

Ambasador Polski Krzysztof Krajewski został zaatakowany w Petersburgu. Ujawniono szczegóły incydentu, reakcję MSZ i tożsamość napastników.

by Michal Zaremba

Wizyta ambasadora Krzysztofa Krajewskiego w Petersburgu miała miejsce w niedzielę. Zaplanowana jako spotkanie z Polonią z okazji obchodów Dnia Niepodległości, przerodziła się w poważny incydent z udziałem polskiego dyplomaty. W centrum rosyjskiego miasta pojawiła się agresywna grupa, która otoczyła ambasadora, skandowała wrogie hasła, a następnie próbowała go fizycznie zaatakować. Dzięki szybkiej reakcji jednostki specjalnej policji atak został udaremniony, choć – jak podkreślają funkcjonariusze – sytuacja była rzeczywiście niebezpieczna. Informację tę podał portal Auraposter.pl na podstawie informacji z Onetu.pl.

Jak doszło do ataku na ambasadora Krajewskiego?

Krajewski przyjechał do Petersburga 16 listopada, aby spotkać się z lokalną polską społecznością. Gdy wraz z konsulem Jarosławem Strycharskim zmierzał do bazyliki św. Katarzyny Aleksandryjskiej, pojawiła się grupa manifestantów, którzy otoczyli delegację.

Według polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, agresorzy trzymali transparenty z antypolskimi i antyukraińskimi hasłami. Szybko przeszli od obelg do prób fizycznej konfrontacji. Rzecznik resortu Maciej Wewiór potwierdził, że tylko interwencja SOP zapobiegła uderzeniu ambasadora.

Funkcjonariusze ochrony natychmiast odseparowali dyplomatę od tłumu, wprowadzili go do pobliskiego budynku, a następnie ewakuowali do konsulatu.
Jak relacjonuje płk Bogusław Piórkowski z SOP, sytuacja wymagała natychmiastowego działania, a atakujący próbowali fizycznie wtargnąć między funkcjonariuszy.

Kim byli napastnicy?

Rosyjskie media nazwały atak… „ciepłym powitaniem”. Wkrótce okazało się jednak, że napastnicy nie byli przypadkowymi przechodniami.

Dziennikarskie śledztwa ujawniły, że agresorzy to aktywiści ruchu „Wolontariacka rota”, organizacji powiązanej z młodzieżówką partii „Jedna Rosja” — politycznego zaplecza Kremla.
Wśród zidentyfikowanych znalazł się m.in. 21-letni Wadym Jamszykow, znany z udziału w patriotyczno-propagandowych wydarzeniach. 23-letni Ołeksandr Rybakow, który pojawiał się w reportażach z Donbasu i Mariupola jako uczestnik działań prorządowych.

Organizacja wielokrotnie otrzymywała finansowanie z państwowych funduszy i angażowała się w działania skierowane przeciw protestującym — także żonom rosyjskich mobilizowanych.

To, że członkowie tej struktury zaatakowali polskiego ambasadora, w opinii ekspertów nie jest przypadkiem, lecz częścią kontrolowanej presji politycznej.

Dlaczego rosyjskie służby nie reagowały? Odpowiedź SOP nie pozostawia wątpliwości

W rozmowie z Onetem płk Piórkowski ujawnił szczegół, który najbardziej niepokoi dyplomatów:
SOP działała całkowicie bez wsparcia rosyjskich służb.

Funkcjonariusze ochrony nie otrzymali pomocy ani w zabezpieczeniu przemarszu, ani w trakcie samego incydentu. — Zostaliśmy pozostawieni sami sobie — podkreśla rzecznik SOP.
Dodaje, że w Polsce dyplomatów zawsze wspierają lokalne służby, natomiast w Rosji nie zapewniono żadnej ochrony, mimo że było to oficjalne wydarzenie.

To oznacza, że rosyjska administracja albo nie była w stanie zagwarantować bezpieczeństwa ambasadora, albo nie miała takiego zamiaru.

Reakcja Polski i konsekwencje dyplomatyczne

Polskie MSZ wezwało rosyjskiego chargé d’affaires 19 listopada, wyrażając oficjalne oburzenie i żądając wyjaśnień. Rosjanie ograniczyli się do stwierdzenia, że „takie sytuacje nie powinny mieć miejsca”, nie biorąc odpowiedzialności za brak ochrony dyplomaty.

W rozmowie poruszono również dwie dodatkowe kwestie:
– zamknięcie ostatniego rosyjskiego konsulatu w Polsce
– protest Polski przeciw demontażowi tablic na cmentarzu w Katyniu

Incydent z Krajewskim wpisał się więc w szerszy kontekst narastającego napięcia między Warszawą a Moskwą.

Szerszy kontekst

Atak na ambasadora nie był incydentem odosobnionym. Krajewski potwierdził, że również podczas wcześniejszych wizyt — m.in. w Irkucku i Smoleńsku — pojawiały się zorganizowane grupy skandujące antypolskie i antyukraińskie hasła.

Tym razem jednak agresja eskalowała najbardziej od lat, a udział struktur powiązanych z „Jedną Rosją” wskazuje na polityczny charakter zdarzenia.

W ocenie analityków można odczytywać to jako czytelny sygnał: Rosja chce pokazać, że polscy przedstawiciele nie mogą liczyć na bezpieczeństwo na jej terytorium.

Atak na ambasadora Krzysztofa Krajewskiego stał się jednym z najpoważniejszych sygnałów pogarszających się relacji polsko-rosyjskich. Brak reakcji ze strony służb rosyjskich, obecność aktywistów związanych z partią rządzącą i agresywna retoryka kreują obraz państwa, które zamiast chronić dyplomatów, toleruje, a nawet pośrednio wspiera działania skierowane przeciwko przedstawicielom innych państw.

Dzięki szybkiej reakcji SOP nie doszło do tragedii, ale incydent pozostawił pytania o bezpieczeństwo dyplomatów w Rosji i o to, czy kolejne podobne sytuacje można jeszcze traktować jako spontaniczny protest, a nie element politycznej strategii.

Podobne publikacje