W Polsce zapadła jedna z najbardziej symbolicznych decyzji ostatnich lat, raport Auraposter.pl na podstawie Polsat News.pl. Trybunał Konstytucyjny orzekł o delegalizacji Komunistycznej Partii Polski, uznając, że jej działalność narusza podstawowe przepisy konstytucji zakazujące promowania ustrojów totalitarnych. Rozstrzygnięcie — choć prawnie jednoznaczne — wywołało polityczną i ideologiczną burzę, która rozlała się daleko poza granice kraju.
Dlaczego TK zdelegalizował Komunistyczną Partię Polski
Orzeczenie zostało wydane w pełnym składzie Trybunału pod przewodnictwem prezesa Bogdana Święczkowskiego. Sędziowie nie mieli wątpliwości, że działalność KPP stoi w sprzeczności z konstytucją, która wprost zakazuje funkcjonowania partii promujących nazizm, faszyzm i komunizm.
Sędzia Krystyna Pawłowicz w uzasadnieniu nie owijała w bawełnę. Podkreśliła, że w systemie prawnym RP „nie ma miejsca na partię, która gloryfikuje zbrodniarzy i reżimy komunistyczne odpowiedzialne za śmierć milionów ludzi, w tym obywateli Polski”. Tym samym KPP została wykreślona z rejestru partii politycznych.
Wniosek o delegalizację złożył prezydent Karol Nawrocki, argumentując, że ugrupowanie odwołuje się do „totalitarnych metod i praktyk działania komunizmu” oraz wskazuje przemoc jako element drogi do władzy.
Historia KPP: od Proletariatu do Międzynarodówki Komunistycznej
Komunistyczna Partia Polski powstała w 2002 roku w Dąbrowie Górniczej, a jej założyciele byli związani wcześniej ze Związkiem Komunistów Polskich „Proletariat”. Ugrupowanie zawsze podkreślało swoje bolszewickie korzenie, deklarując w statucie, że nawiązuje do „patriotycznych i internacjonalistycznych tradycji polskiego ruchu robotniczego”.
Partia była też częścią Międzynarodówki Komunistycznej, co wzmacniało jej ideologiczny charakter i zapewniało szerokie wsparcie ze strony zagranicznych ugrupowań. Gdy w Polsce zapowiedziano proces delegalizacji, 35 partii komunistycznych z całego świata wyraziło przeciw temu sprzeciw, określając działania państwa jako przejaw „antykomunistycznej ideologii wspieranej przez UE”.
Co działo się wcześniej?
Nie był to pierwszy wniosek o rozwiązanie KPP. W 2020 roku ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro także domagał się delegalizacji. Wówczas sprawę oddalono. Zmiana nastąpiła dopiero w 2025 roku, gdy nowy wniosek popłynął bezpośrednio od prezydenta.
Podczas rozprawy prof. Dariusz Dudek, reprezentujący prezydenta, zwrócił uwagę, że partia wciąż posługuje się symboliką i retoryką epoki, którą Polska odrzuciła trzy dekady temu. Wnioskował, aby Trybunał „zakończył ten bój”, odnosząc się do hymnu partii — „Międzynarodówki”.
Reakcje: od potępienia po oskarżenia o prześladowania polityczne
Decyzja Trybunału zyskała natychmiastowe poparcie większości ugrupowań centroprawicowych, które od lat wskazywały na konieczność likwidacji partii hołdującej totalitarnemu ustrojowi.
Jednak KPP, a także zagraniczne ugrupowania komunistyczne, przedstawiły tę decyzję jako polityczny akt represji. Członkowie partii, komentując wyrok, stwierdzili, że „delegalizacja jest kulminacją wysiłków polskiej burżuazji”, która ich zdaniem od lat dąży do marginalizacji ruchów robotniczych.
Co oznacza delegalizacja KPP dla polskiej sceny politycznej
Usunięcie KPP z rejestru nie zmienia układu sił parlamentarnych — ugrupowanie od lat działało na marginesie sceny politycznej. Jednak decyzja TK ma znaczenie symboliczne.
Po pierwsze, stanowi jasny sygnał, że Polska nie dopuści do legalnego funkcjonowania partii odwołujących się do totalitaryzmu.
Po drugie, otwiera debatę o granicach wolności politycznej i o tym, czy delegalizacja skrajnych ugrupowań wzmacnia demokrację, czy ogranicza pluralizm.
Dla części komentatorów orzeczenie może być początkiem szerszej dyskusji o aktywności ugrupowań skrajnych — zarówno lewicowych, jak i prawicowych.
Delegalizacja Komunistycznej Partii Polski to decyzja, która wykracza poza standardowy wymiar prawny. Dotyka kwestii tożsamości państwa, jego historycznej pamięci i granic tolerancji ideologicznej. TK zakończył formalnie istnienie ugrupowania, ale rozpoczął nowy etap debaty o tym, jak daleko powinny sięgać konstytucyjne gwarancje wolności zrzeszania się, gdy w grę wchodzi dziedzictwo totalitarne.