Śmierć sira Toma Stopparda, jednego z najwybitniejszych dramatopisarzy XX i XXI wieku, poruszyła zarówno brytyjską, jak i europejską opinię publiczną. Nazywany „Beckettem z lepszymi żartami”, a dla wielu — najbardziej błyskotliwym umysłem współczesnego teatru, zmarł w wieku 88 lat w swoim domu w hrabstwie Dorset.
Jego odejście zamyka epokę artysty, który potrafił przenieść filozofię, politykę, naukę i absurd na scenę, nie tracąc przy tym lekkości i humoru. Tekst pochodzi z serwisu Auraposter.pl, według BBC.
Kim naprawdę był Tom Stoppard? Geniusz, który zamienił paradoksy w sztukę
Stoppard uwielbiał stwierdzenia, które brzmiały jak żart, ale trafiały w sedno rzeczywistości. Jego słynne zdanie „Wiek to zbyt wysoka cena za dojrzałość” przeszło do historii cywilizacji tak samo, jak jego ostrzeżenie: „Głosowanie to nie demokracja, tylko liczenie głosów”.
Łączył w sobie cechy środkowoeuropejskiego intelektualisty i ironicznego Brytyjczyka — mieszankę, która sprawiła, że jego twórczość była jednocześnie śmiała, bystra i filozoficzna.
W Polsce szczególnie ceniono jego zdolność do komentowania polityki i wolności — wartości, które przez dekady były tu tematem fundamentalnym.
Wojenne dzieciństwo, które ukształtowało dramatopisarza
Urodził się jako Tomáš Sträussler w 1937 roku w ówczesnej Czechosłowacji, w żydowskiej rodzinie. Jego rodzice uciekli przed nazistami, gdy był niemowlęciem. Ojciec zginął w japońskim obozie wojennym w Singapurze, a Tom, jego matka i brat musieli ponownie uciekać — tym razem przed japońską inwazją.
Australia, później Indie, gdzie matka wyszła za mąż za brytyjskiego oficera — to tam rodzi się Tom Stoppard. Dziecko uchodźców, które w Anglii znalazło nowy dom i nową tożsamość.
Ta historia wykluczenia i powrotu do życia odcisnęła na nim ślad, który później powracał w jego twórczości: w pytaniach o wolność, systemy, władzę i przypadek.
Od prowincjonalnego dziennikarza do gwiazdy londyńskiego teatru
Karierę zaczął w redakcji Western Daily Press. Właśnie tam nauczył się precyzji i tego, że każde słowo ma wagę.
Przełom nastąpił w 1963 roku, gdy ITV wyemitowała jego pierwszą sztukę — „Próg wodny”, później przekształconą w „Wchodzi wolny człowiek”.
Świat usłyszał o nim dopiero w 1966 roku dzięki „Rosencrantzowi i Guildensternowi nie żyją”. Na Festiwalu w Edynburgu sztuka stała się sensacją, a rok później trafiła do National Theatre w Londynie.
Stoppard odwrócił „Hamleta” na drugą stronę, pokazując, jak wygląda tragedia z perspektywy tych, którzy nigdy nie mieli być bohaterami.
To był moment narodzin legendy.

„Beckett z lepszymi żartami”: dlaczego widzowie kochali jego absurd
Stoppard bawił się formą jak mało kto. Nie tworzył sztuk — tworzył intelektualne labirynty.
Zanim wymienimy najważniejsze tytuły, warto podkreślić: u niego humor zawsze niósł ze sobą ideę.
- „Skoczkowie” łączyli filozofię z gimnastyką.
- „Travesties” zestawiały Lenina, Joyce’a i dadaistów z Wilde’em.
- „Hapgood” wplatał fizykę kwantową w szpiegowską narrację.
- „Arkadia” splatała matematykę, literaturę i termodynamikę z ludzkimi emocjami.
Dla Stopparda sztuka była eksperymentem — testowaniem świata za pomocą myśli i poczucia humoru.
Kiedy komedia staje się dramatem: dojrzalszy Stoppard i jego walka o empatię
Z czasem jego sztuki stawały się bardziej polityczne, bardziej czułe i bardziej ludzkie.
„Prawdziwa rzecz” badała miłość i zdradę.
„Noc i dzień” analizowała rolę prasy.
„Każdy dobry chłopak zasługuje na przysługę” brutalnie uderzał w radzieckie szpitale psychiatryczne, używane do represji dysydentów.
Właśnie tam pada zdanie, które najlepiej streszcza jego twórczość: „Nie mam objawów — mam myśli”.
Polska publiczność — wyczulona na temat wolności i opresji — szczególnie rezonowała z jego podejściem do władzy i jednostki.
Hollywood kochał go równie mocno jak teatr
Stoppard był też scenarzystą o niezwykłym wyczuciu dialogu.
Zanim wymienimy jego filmowe projekty, trzeba zaznaczyć: jego wkład do kina bywał ogromny, choć nie zawsze podpisany.
- współautor „Brazylii” Terry’ego Gilliama,
- współtwórca dialogów w „Indiana Jones i ostatnia krucjata”,
- adaptator tekstów Tolstoja, Le Carré i Harrisa,
- współautor filmu „Zakochany Szekspir”, za który zdobył Oscara w 1998 roku.
Jego język działał zarówno na scenie, jak i na dużym ekranie — to rzadkość, którą posiadają nieliczni.
Stoppard prywatnie: człowiek, który nigdy nie wiedział, jak napisał ostatnią sztukę
W 2014 roku ożenił się z Sabriną Guinness — producentką i spadkobierczynią.
W wywiadach powtarzał, że pisanie nigdy nie staje się łatwiejsze. Każda sztuka była dla niego nowym początkiem, nowym lękiem i nowym wysiłkiem.
„Za każdym razem próbuję sobie przypomnieć, jak napisałem poprzednią sztukę — i nigdy nie pamiętam”.
Jego proces twórczy był prosty: czytał gazety, prowadził rozmowy, martwił się — i nagle znajdował punkt zapalny.
„Każde wyjście jest gdzieś wejściem”, powtarzał.
I tak właśnie żył — w ciągłej ciekawości.
Dlaczego śmierć Toma Stopparda to koniec pewnej epoki
Polska publiczność znała go i ceniła za inteligencję, żart i odwagę. Jego sztuki wystawiano w polskich teatrach, a jego myślenie o wolności i odpowiedzialności było szczególnie bliskie krajowi, który sam przez dekady walczył o prawo do słowa. Tom Stoppard pozostawił po sobie więcej niż dramaty.
Zostawił sposób patrzenia na świat — poprzez pytania, śmiech, absurd i wrażliwość.
Jego odejście to nie tylko informacja o śmierci wielkiego dramatopisarza.
To chwila, w której trzeba sobie przypomnieć, że literatura może rozjaśniać mrok, a inteligencja — być formą odwagi.